środa, 31 sierpnia 2016

29. "Jesteś nietykalna".

          To było bez wątpienia jedno z gorszych zajęć jakie przyszło mi wykonywać. Dyrektor nieustannie prawił morały Sebastianowi o tym, żeby się kontrolować w szkole, a takie zachowanie jest niedopuszczalne i nie ma zamiaru tego tolerować. Zaczęłam nawet myśleć, że obecna tam byłam bardziej w roli świadka zdarzenia, a nie ofiary. Głos zabrałam raz, w dodatku nie w sprawie całego zajścia, a po to żeby się spytać po co zostałam wezwana. Dyrektor puścił moje pytanie mimo uszu i po chwili znów zaczął rozmowę z Sebastianem.
          Zirytowana obserwowałam cały czas zegar gdzieś na ścianie i w geście znużenia liczyłam ile razy długa wskazówka się ruszyła o jakiś milimetr, a w mojej głowie rozbrzmiewały sylaby: tik, tak, tik, tak. Gdy w końcu mężczyzna skwitował swój wykład wydaniem kary omal nie wyskoczyłam do góry z radości. Sebastian został zawieszony w prawach ucznia na tydzień, a następny taki wybryk miał skończyć się wyrzuceniem ze szkoły. Chłopak podsumował to głośnym prychnięciem i opuszczeniem gabinetu z trzaskiem drzwi.
          Ja również chciałam pójść w jego ślady i wyjść z gabinetu, z tą różnicą, że spokojniej zamykając drzwi, ale dyrektor jakby magicznie przypomniał sobie o mojej obecności.
- Dominika, my mamy jeszcze do porozmawiania - powiedział surowym tonem. Wyprostowałam się natychmiast na krześle pod wpływem jego tonu. - Spokojnie, tu nie chodzi o Sebastiana.
- To o co? - spytałam, marszcząc brwi.
- Widziałem całe zajście i jestem pod wrażeniem postawy Bartka - zaczął, a na moją twarz wpełzł delikatny uśmiech. Automatycznie rozluźniłam mięśnie i się uspokoiłam. - Co prawda potraktował go trochę za ostro, ale to nic nowego u niego. Porozmawiam z nim, gdy wróci z Gdańska - mój wyraz twarzy zmizerniał, gdy usłyszałam te słowa. - Nie bój się, to będzie tylko upomnienie.
- Raczej aż upomnienie - poprawiłam mężczyznę. - Bartek stąpa po cienkiej linie, jeden błąd i zostanie wyrzucony ze szkoły, a ponadto teraz dochodzi do tego wszystkiego Sebastian, który pewnie posunie się do wszystkiego byle osiągnąć cel i wyrzucić go ze szkoły.
          Dyrektor uśmiechnął się delikatnie i chwycił czarny obłożony okładką dziennik, który po chwili otworzył, i zaczął kartkować.
- Boisz się o niego, tak?
- Boję się, że wystarczy jeden zły ruch i zostanie wyrzucony - powiedziałam. Poczułam dziwną potrzebę wyrzucenia z siebie tego, co kotłowało się w moim sercu od bardzo dawna. - Chciałabym, żeby został w tej szkole, tym bardziej teraz, gdy to wszystko zaczyna się powoli układać, a on już nie jest taki jak wcześniej. Przechodzę przez gorszy okres teraz i on mi pomaga jak mało kto. Ale widzę też jak niestabilny psychicznie jest i łatwo go wyprowadzić z równowagi...
- Tym się nie zamartwiaj - dyrektor przerwał mój monolog. Spojrzałam na niego zdziwiona. - Bartka ciężko wyprowadzić z równowagi i może tego nie widać, ale jest naprawdę opanowaną osobą. Widziałaś kiedyś go tak wściekłego? - spytał. Pokręciłam głową w odpowiedzi. - No właśnie, potrafi nad sobą panować, uwierz mi, nie jako dyrektorowi, ale jako przyjacielowi jego ojca.
- To co się wydarzyło dzisiaj wprowadza mnie w wątpliwości. Wyglądał na strasznie wściekłego, zachowywał się jak nie on - powiedziałam, nerwowo gestykulując rękami. Już tak miałam, że gdy się denerwowałam moje ręce żyły własnym życiem i machałam nimi na wszystkie strony.
- Zastanów się dlaczego do tego doszło.
          Mężczyzna uśmiechnięty zajrzał w dziennik, dając mi chwilę na spokojne przemyślenie co takiego mogło Bartka wprowadzić w taki stan. Nie musiałam myśleć długo, tylko jedna rzecz mogła go do tego sprowokować i tym powodem byłam ja. Odtworzyłam w pamięci sytuację, gdy wisiałam w powietrzu i jak worek treningowy Sebastian walił mną o ścianę. Nie mogłam uwierzyć w to, że Bartek naprawdę stracił kontrolę ze względu na moją krzywdę. Nie wiedziałam, czy to w ogóle możliwe by się o mnie martwił.
- I jak? - niski głos mężczyzny wyrwał mnie z zamyślenia.
- Jakoś nie mogę uwierzyć, że akurat z mojego powodu tak się wkurzył - wyznałam szczerze. - Zaledwie dwa miesiące temu nawet nie wiedział jak mam na imię i nie zwracał uwagi na mnie, a teraz zaszła aż taka zmiana.
- Bartek to osoba, która nie przywiązuje uwagi do bliskich, są jedynie małe wyjątki - odparł dyrektor. - Sam fakt, że zainteresował się tobą i twoim bezpieczeństwem jest już dużym sukcesem.
          Pokiwałam delikatnie głową zgadzając się ze zdaniem głowy szkoły. Mężczyzna na zakończenie spytał mnie jeszcze o zdrowie i stan przygotowań do turnieju. Z początku nie wiedziałam o co mu chodzi, dopiero po chwili zrozumiałam, że przecież już w czerwcu miałam zagrać w mistrzostwach powiatu dziewcząt. Skłamałam, że wszystko idzie w dobrym kierunku by nie musieć przyznawać się do mojego roztrzepania. Po tym mężczyzna dał mi już spokój i nakazał powrót na lekcje.
          Wyszłam z gabinetu i od razu skierowałam się w stronę odpowiedniej sali. Po drodze wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i sprawdziłam godzinę. Minęło prawie dwadzieścia minut lekcji, poza tym miałam nieodebraną wiadomość. Myślałam, że to jedna z reklam, ale ku mojemu zdziwieniu dostałam esemesa od Bartka. Natychmiast przystanęłam i sprawdziłam jego treść:
Gdy wyjdziesz od dyrektora zadzwoń do mnie.
           Uśmiechnęłam się delikatnie i z o wiele lepszym humorem poszłam na lekcje. Zamierzałam zaraz po zakończeniu pierwszej godziny lekcyjnej tego dnia udać się do toalety i zadzwonić do chłopaka.
           Lekcja minęła spokojnie, omawiany temat miałam już dawno opanowany i nie sprawiały mi problemu nowe zagadnienia wprowadzone przez nauczycielkę od chemii. Jedynym minusem tych zajęć było moje siedzenie w tylnej ławce, przez co czasami pytałam się kobiety co zapisała chwilę przedtem. Iza wciąż siedziała w pierwszej ławce wraz z Karoliną, co jakiś czas odwracając się w moją stronę i mierząc mnie pogardliwym spojrzeniem. Przyznam, że miałam tego dość, a strata jej przyjaźni i zainteresowania stawała się dla mnie powoli obojętna. Przywykłam do siedzenia samotnie na przerwach, najczęściej zaszyta gdzieś na odludziu by nie rzucać się w oczy. Jej brak obok mnie, owszem, był bolesny, ale powoli zaczęłam uodparniać się na ten ból. Bez wątpienia Bartek bardzo mi pomógł w pozbieraniu się, nawet jeśli nie zrobił tak naprawdę nic szczególnego. Sama jego obecność i świadomość, że gdy go poproszę to mi pomoże dała mi wiele odwagi, i poczucia, że wszystko naprawdę może skończyć się dobrze. Jeśli uwierzyła w jakieś bzdury, które według mnie w ogóle nie były możliwe to nie było w tym mojej winy. Może to źle, że tak łatwo się poddałam, ale nie chciałam jak głupia biegać za nią i prosić o wybaczenie. Postanowiłam czekać aż sama zrozumie, że uwierzyła w wymysły wyssane z palca, które nigdy nie miały prawa się nawet ziścić.
           Zgodnie z planem po lekcji poszłam do toalety i zadzwoniłam do Bartka.
- Co tak długo? - powitał mnie głosem pełnym wyrzutu, irytacji, ale również dosłyszeć się można było tego zmartwienia, w które do czasu tak bardzo nie mogłam uwierzyć.
- Od dyrektora poszłam od razu na lekcje - wyjaśniłam.
- Przecież napisałem ci, żebyś zadzwoniła do mnie po tym jak wyjdziesz z jego gabinetu, a nie jak skończysz zajęcia.
- Bartek, rozumiem, że możesz być poddenerwowany, ale nie wyżywaj się w ten sposób na mnie. Co to za różnica, czy zadzwonię do ciebie po lekcji czy wtedy gdy powinnam? To tylko dwadzieścia pięć minut różnicy, nie zbawi cię tyle czasu czekania - powiedziałam podirytowana.
            Przez chwilę milczał, mogłam usłyszeć jego cichy równomierny oddech, ledwo słyszalny przez słuchawkę. Miałam wrażenie, że się uspokoił i nie był już tak zdenerwowany. To dobrze, pomyślałam, czując ulgę.
- Dobra, masz rację, przepraszam - powiedział ze słyszalnym wahaniem. Na chwilę odebrało mi mowę. Po raz pierwszy słyszałam jak kogoś przeprosił, w dodatku to byłam ja. Nie sądziłam, że w ogóle zna to słowo, albo do czego służy i kiedy się go używa. - W jakim celu ciebie wezwał?
- Chciał znać kilka szczegółów odnośnie całej sytuacji - skłamałam. Wolałam nie mówić mu prawdy i przyznawać się do tego, że to on był tematem naszej rozmowy. Błagałam jedynie w duchu by jego przenikliwy umysł i bystrość nie okazały się moim przekleństwem i tym razem.
- Chyba nie wzięłaś całej winy na siebie jak to masz w zwyczaju? - spytał. W jego głosie wyczuwałam nikłą obawę, że to może okazać się prawdą i w pewnym stopniu uniewinniłam Sebastiana. Bartek wiedział, że to ja go sprowokowałam, ale mimo to wciąż chciał by Sebastian poniósł zasłużoną karę.
- Został zawieszony na tydzień w prawach ucznia.
- Nie o to pytałem - upomniał się. Cicho westchnęłam na szybko, wymyślając coś sensownego by nie rozpoznał, że kłamię. - Co powiedziałaś dyrektorowi?
- Nie uniewinniłam go jeżeli o to ci chodzi, powiedziałam prawdę z naciskiem na to, że to Sebastian przesadził - po raz kolejny skłamałam. Byłam pewna, że Bartek z łatwością się dowie prędzej czy później, że kłamie. W końcu kłamstwo ma krótkie nogi, bardzo łatwo je doścignąć i odkryć co tak naprawdę skrywa.
- Czyli na tydzień będzie spokój - powiedział cicho, kierując to bardziej do siebie niż do mnie. - Masz informować mnie o każdym jego wybryku. Jeśli jeszcze raz zrobi coś podobnego do tego, co dzisiaj masz mnie niezwłocznie o tym powiadomić. Ja już...
           Reszty nie usłyszałam, bo odłożyłam telefon od ucha w momencie, gdy do toalety weszły trzy damskie postury. W jednej z nich rozpoznałam moją byłą przyjaciółkę, która była uśmiechnięta od ucha do ucha. Poczułam się dziwnie ze względu na to, że nigdy jej takiej nie widziałam, I mimo że chciałam by to była jedynie przykrywka, a w rzeczywistości udawałaby tak szczęśliwą, to wiedziałam, że to szczery uśmiech. Obok niej była Karolina, niska dziewczyna o kręconych długich myszatych włosach. Na czele była Anka, czyli jedna z tych najpopularniejszych dziewczyn w szkole. Była to wysoka blondynka, która do szkoły zawsze przychodziła w drogich ubraniach i mocnym makijażem. Często farbowała włosy, więc aktualny blond pewnie miał być tylko przelotny. Nie obeszłoby się gdyby nie miała bogatych rodziców, w innym wypadku zostałaby pewnie zignorowana. Uczęszczała do równoległej klasy, z tego co słyszałam raz nie zdała. Ocenami nie błyszczała, jej inteligencja pewnie też pozostawiała wiele do życzenia. W szkole słynęła przede wszystkim z tytułu kapitanki szkolnej drużyny siatkarskiej dziewcząt, ale z tego co widziałam na ich treningach sport traktuje bardziej jako pokaz. Na każdy zajęcia przychodzi w innym stroju, z makijażem na twarzy i wymyślnymi fryzurami. Jako taki talent może i ma, bo gdy przychodzi co do czego umie zagrać i pokierować drużynę do zwycięstwa, ale nigdy nie osiągnęła z nimi większych sukcesów. Zazwyczaj stawiano im zdecydowanie za wysokie wymagania, patrząc po drużynie chłopaków, gdzie naprawdę przykładali się do gry, a ich kapitan był gotowy zmienić styl swojego życia na rzecz sportu. Pod względem roli kapitana Bartek robił o wiele większą robotę od niej.
           Anka zmierzyła mnie pogardliwym spojrzeniem i z chytrym uśmiechem skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Weronika, ty mnie w ogóle słuchasz? - usłyszałam dobiegający z telefonu głos Bartka, ale nie zwróciłam na niego specjalnej uwagi.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? - odezwała się Anka. - Czyżbyś miała już dość plotkowania za twoimi plecami i przyszłaś po raz kolejny wypłakać się do toalety?  - zrobiła przerwę by głośno się zaśmiać. Przełknęłam ślinę, odliczając w myślach dla uspokojenia. Stereotypy, że to pomaga na opanowanie nerwów to brednie. Wciąż miałam ochotę rzucić się jej do gardła, ale z trudem się powstrzymywałam. - Z kim rozmawiasz? - wskazała na telefon. - Prosisz mamusię żeby cię odebrała?
           Po raz kolejny się zaśmiała i nim zdążyłam jej pokazać jak bardzo wyprowadza mnie tym z równowagi wyrwała mi telefon z dłoni, i przyłożyła do ucha. W pierwszej chwili chciałam o niego walczyć, ale później uświadomiłam sobie kto jest po drugiej stronie i z kim przyjdzie jej rozmawiać. Poza tym przypomniałam sobie jak kiedyś Sebastian wspominał o niej w kafejce i o tym, że podoba jej się Bartek. Postanowiłam zostawić jej wolną rękę, wiedząc, że chłopak już jest poddenerwowany moim milczeniem. Nie musiałam dokładać swojego udziału by ją skompromitować w oczach jej ideału.
           Wskazałam jej gestem dłoni, żeby sobie rozmawiała, jeśli chce. Nie zwróciła na to uwagi, pewnie uznała moje zachowanie za przerażenie i błaganie o zwrot.
- Witam, z kim mam przyjemność rozmawiać? - zaszczebiotała do słuchawki z szerokim uśmiechem na ustach i błyszczącymi oczami. Przyznam, że warto było się powstrzymywać wcześniej by widzieć jak jej mina mizernieje, oczy omal nie wychodzą na wierzch i ze strachu zasłania usta dłonią. Może i zachowanie z mojej strony było trochę wredne, ale ja nie przeginałam tak jak ona. Co jak co, ale temat wywyższania się nad innych przerabiałam już z Sebastianem.
Słyszałam stłumione i niewyraźne krzyki dobiegające z urządzenia. Głośno westchnęłam i wyciągnęłam dłoń przed siebie, czekając aż dziewczyna zrozumie, że powinna mi oddać telefon. Zrobiła to niemal bez wahania, po czym wystrzeliła z toalety jak z procy. Karolina i Iza pobiegły za nią, co uznałam za żałosne. Żałosne jest dla mnie trzymanie się w cieniu kogoś innego, mając nadzieję na zaistnienie, które tliły się nawet wtedy, gdy wykorzystuje się to osobę na każdym kroku.
           Pokręciłam głową z dezaprobatą i przyłożyłam telefon do ucha. Na powitanie usłyszałam kilka soczystych przekleństw i obelg.
- Mam nadzieję, że to nie do mnie - powiedziałam cicho, opierając się o ścianę naprzeciw dużego lustra nad zlewem.
- Nie ma jej już w pobliżu? - spytał wciąż zirytowany.
- Wybiegła z toalety zaraz po tym jak zacząłeś się na nią drzeć.
- I niepotrzebnie zdzierałem gardło przez kilka sekund - odparł, po czym głośno westchnął. - Jak ja jej nienawidzę - usłyszałam jego głos, który niemal przypominał syk. Mimowolnie uśmiechnęłam się lekko, wiedząc, że to jedna z tych rzeczy, w których jestem od niej lepsza. - Wracając do tematu, jeżeli jeszcze raz...
- Sebastian zrobi mi krzywdę mam ci to od razu powiedzieć i nie zwlekać - dokończyłam za niego. Słyszałam jak wzdycha cicho i bierze oddech. - Wiem, że nienawidzisz jak przerywa ci się w środku zdania, ale nie widzę potrzeby, żebyś powtarzał to samo drugi raz.
- Skąd wiedziałaś, co chce powiedzieć? - spytał zdziwiony. Uśmiechnęłam się, czując jak rozpiera mnie duma, że znam go już na tyle by domyślać się co chce powiedzieć. To wydawało mi się prawie niespotykane i sam fakt, że ja znam kogoś na tyle dobrze dawał mi powód do satysfakcji. - Zresztą, nieważne. A jeżeli jeszcze spotkasz Ankę powiedz jej, że mam do niej sprawę i omówię to po jej treningu.
- Pewnie mi nie powiesz dokładnie jaką, ale chce wiedzieć czy to ma związek ze mną.
- Dla zaspokojenia twojej ciekawości powiem ci jedynie, że to nie będzie miła pogawędka gdzieś na mieście - powiedział. - Pewnie nawet nie byłbym w stanie wytrzymać z nią pięć minut w pokojowej atmosferze.
- Daj spokój, nie jest aż taka zła by od razu spisywać ją na straty - powiedziałam po części na serio. Anka rzeczywiście mogłaby być dobrą i miłą osobą, gdyby nie nacisk pieniędzy oraz towarzystwa w jakim przebywa. W takiej sytuacji w jakiej była ona to mało kto mógłby wyjść na kogoś innego, lepszego, doceniającego każdy stopień społeczeństwa i mającego szacunek.
- Nie chodzi mi o jej zachowanie i uderzające pod tym względem podobieństwo do Sebastiana - powiedział. W tym miał rację, Anka rzeczywiście wywyższała się nad innych podobnie jak on.
- To w takim razie o co? - spytałam, a ciekawość brała górę.
- Zastanawia mnie czy nawet tego mogłabyś się domyślić - odparł. - Zostawiam to tobie do przemyślenia, masz minutę na to, bo zaraz idę biegać.
           Dał mi okazję do wykazania się, więc zaczęłam się dwoić i troić by przez tą minutę odkryć, co mogło wprowadzać Bartka w taką niechęć do Anki. Nie było to jakoś trudne zadanie. Pewnie miałam spory zapas czasu, gdy byłam już całkowicie pewna co do jednej rzeczy, która Bartka odrzucałaby najbardziej, nie jako zwykłego licealistę, a jako kapitana drużyny.
- Jej tytuł kapitana?
- Jak można powierzyć tak ważną rolę w ręce kogoś takiego jak ona? - spytał z takim wyrzutem, jakby kierował to do trenera drużyny. - Rola kapitana opiera się na odpowiedzialności i umiejętnościach motywowania zespołu, a nie na oglądaniu paznokci i sprawdzaniu czy przypadkiem któryś się nie złamał!
Zaśmiałam się cicho.
- Czyli trafiłam?
- Zbyt małe wyzwanie, pewnie nawet ktoś mało bystry by się domyślił - powiedział, na co odpowiedziałam mu głośnym prychnięciem do słuchawki. - Dobra, idę biegać.
- To do zobaczenia - powiedziałam, po czym się rozłączyłam.
           Gdy wyszłam z toalety od razu obok mnie pojawiła się Anka. Widząc, że nie mam telefonu w dłoni prychnęła ostentacyjnie i odciągnęła mnie na bok. Pociągnęła mnie mocno za ten sam nadgarstek co wcześniej Sebastian. Wciąż odczuwałam ten ból, a to szarpnięcie jedynie pogorszyło ten stan. Wyglądała na wściekłą, a złość wręcz ją rozpierała. Gdzieś w oddali wyhaczyłam
- Gadaj, co takiego zrobiłaś, że Bartek w ogóle z tobą rozmawia - wycedziła przez zęby.
- Nic takiego.
- Kłamiesz - prychnęła. - Pewnie dajesz mu wykonane zadania domowe lub ściągi na egzaminy - powiedziała pewnie. Uśmiechnęłam się lekko, uświadamiając sobie jak bardzo się myli.
- Nie jestem jakimś geniuszem - odparłam. - Bartek jest w klasie o rok wyżej, a materiał, który przerabia jest dla mnie teraz niezrozumiały. Choćbym nawet bardzo chciała nie byłabym w stanie mu pomóc.
- Jakoś nie mogę uwierzyć w to, że od tak zainteresował się taką szarą myszką jak ty, która zawsze ukrywa się w kącie. W końcu osobiście zmieszał cię z błotem, ośmieszając przed całą szkołą. A teraz co? Złapały go niby wyrzuty sumienia?
           Skłamałbym, gdybym nie przyznała, że dotknęły mnie jej słowa. Sama nie znałam dokładnego powodu, dla którego Bartek od tak z dnia na dzień zainteresował się stojącą z tyłu wśród dwójki swoich przyjaciół dziewczyną. Poza tym czy mogłam jej wierzyć, że to Bartek tak naprawdę wszystko rozgłosił? Teoretycznie argument odwiezienia Madzi do specjalistycznego szpitala był dla mnie wystarczający, ale pojawiało się co raz więcej wątpliwości. Mimo to nawet jeśli okazałaby się, że faktycznie on to wszystko rozpowiedział byłam pewna, że nie żywiłabym do niego urazy.
          Moją rozmowę z Anką przerwał chłopak, który nagle zjawił się obok mnie. To był Tomek.
- Hej, Anka - przywitał się z szerokim uśmiechem na twarzy. - Widzę, że próbujesz zacieśnić więzy z Weronką. To bardzo dobrze, ale lepiej uważaj z tymi "czułościami" - powiedział, podkreślając ostatnie słowo i robiąc w powietrzu cudzysłów. Zapewne chodziło mu o wcześniejsze szarpnięcie. - Biedna już wystarczająco oberwała od Sebastiana.
           Nigdy nie dowiedziałam się jak to jest możliwe, że Tomek trzymał się w tej elicie uczniów, skoro nie wyróżniał się pod względem pieniędzy, z reguły był biedny i czasami czuć było od niego zapach paliwa i spalin samochodowych. Nie trudno było się domyślić, że fascynował się mechaniką i poświęcał temu swój wolny czas. Idąc drogą idei każdego z grona tych "lepszych" uczniów Tomek powinien zostać już dawno zrównany z błotem, a jego życie obróciłoby się w piekło. Mimo to wciąż utrzymywał z nimi kontakt i co najlepsze - był ich dobrym kumplem, przynajmniej z pozorów.
            Wyglądem też nie przypominał nikogo z tej grupy uczniów z "wyższej" półki. Często przychodził w podartych ubraniach, czasem z widocznymi małymi plamami po smarze. Na głowie zawsze miał nieład złożony z burzy bujnych loków w kolorze podchodzącym pod karmel. Oprócz tego nie można nie wspomnieć, że z jego twarzy rzadko schodził uśmiech.
            Anka prychnęła głośno i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Sebastian dobrze zrobił - odparła. Nie byłam na nią zła za te słowa, po części sama przypłaciłam sobie takim obrotem spraw. Klasyczna sytuacja, w której wina leżała po obu stronach. - To Bartek przesadził, nie powinien aż tak agresywnie reagować.
- Więc co powinien zrobić? - spytał Tomek. Powoli stawałam się świadkiem ich rozmowy, a uczestnictwo. Uśmiech Tomka, który długo widniał na jego twarzy powoli zanikał. - Nie znasz go - powiedział. Widać było, że rozdrażnił ją tym zdaniem, bo dziewczyna mocno zacisnęła zęby. - Gdy dzieje się krzywda komuś na kim mu zależy to normalne, że nad sobą nie panuje.
           Tak smutnej Anki, jak wtedy nie widziałam jeszcze nigdy. Zrobiło mi się jej nawet żal, bo dobrze wiedziałam, co Bartek o niej sądzi. Ona pewnie też była tego świadoma, ale mimo to wciąż wierzyła, że jednak przekona go do siebie.
            Wyminęła nas i weszła do toalety, z której ja niedawno wyszłam. Karolina i Iza pobiegły za nią i zatrzasnęły drzwi. Odetchnęłam głośno, podobnie jak Tomek, który cały czas stał obok mnie. Zlustrowałam zdziwionym spojrzeniem, gdy wyszczerzył się w moją stronę.
- No cześć - powiedział. Parsknęłam cicho śmiechem. Takiej reakcji się nie spodziewałam. - Tak w ogóle to chyba wypadałoby się przedstawić, co?
            Spojrzałam na niego niepewnie. Po akcji z Sebastianem wolałam unikać większości chłopaków z tej śmiesznej elity. Wyjątkami byli Michał i Bartek. Tomek od zawsze wydawał mi się kimś tajemniczym, bo niby ciągle się śmiał, ale kto mógł wiedzieć czy coś się pod tym nie kryje?
- Przecież na pewno mnie znasz, a ja znam ciebie. Nie trzeba się przedstawiać - powiedziałam. Tomek głośno westchnął.
- Ale to jest dobry początek znajomości - odparł. - Na pewno lepszy niż to, co zrobił Sebastian.
- Wątpię, że w ten sposób chciał nawiązać ze mną kontakt - powiedziałam, bawiąc się palcami. - Raczej miał na celu zniechęcenie mnie do tego.
- Nic dziwnego. Sebastian ciebie nie trawi.
- Wcale nie domyśliłam się tego po tej dzisiejszej akcji - powiedziałam kąśliwie. Nie wiedziałam czemu Tomek poszerzył swój uśmiech jeszcze bardziej.
- Nie musisz się o niego obawiać - powiedział. Parsknęłam cicho sarkastycznym śmiechem. Jak mogłam nie bać się kogoś, kto bez skrupułów był w stanie mnie pobić? - Oprócz niego wśród chłopaków każdemu przypadłaś do gustu.
            Pokręciłam z zażenowaniem głową, nie widziałam w tym ani krzty prawdy by ktoś taki jak ja przypadł do gustu komuś takiemu jak im.
- Uwierz, że nie mają innego wyjścia - powiedział Tomek, wyraźnie wstrzymując się od śmiechu. Dziwiłam się jak Bartek mógł wytrzymywać w jego towarzystwie, skoro on we wszystkim widział powód do zabawy. - Inaczej Bartek byłby na nich wściekły, a tego nikt z nas nie chce.
- Kiedyś usłyszałam, że nie chcecie mieć z nim do czynienia, gdy jest wściekły. Jeśli mogę wiedzieć, czym to jest dokładnie spowodowane?
             Może i byłam zbyt pewna siebie w rozmowie z kimś, przy kim musiałam uważać na słowa, ale ciekawość po raz kolejny brała górę. Tomek po chwili zamyślenia z uśmiechem zaczął:
- U nas, w naszej grupie panuje swego rodzaju hierarchia, której każdy musi przestrzegać i przede wszystkim - zrobił przerwę. - znał swoje miejsce.
- Pewnie Bartek w niej góruje, skoro każdy się go tak boi - stwierdziłam.
- Zdecydowanie dominuje - przyznał mi z uśmiechem. - Jesteśmy podzieleni na, jakby to powiedzieć, takie trzy klasy - powiedział. - W trzeciej znajdują się osoby, które są przydatne dla dobra ogółu pod względem kontaktów, umiejętności lub są po prostu w bliższej znajomości z którymś z nas i mu ufamy. Do tej między innymi zaliczam się ja - wytłumaczył. - W drugiej, tej ważniejszej, są osoby, które zwyczajnie mają bogatych starych i kasą załatwiają wszystkie problemy. Nie ukrywajmy, pieniądze zawsze się przydadzą, a posiadanie w znajomych kogoś kto ma ich od groma jest bardzo korzystne - powiedział. Nie musiał dodawać, że do drugiej klasy należy Sebastian. Słuchałam go cały czas bardzo uważnie. - I ostatnia, pierwsza klasa - zrobił chwilę przerwy. Zżerała mnie ciekawość by dowiedzieć się czym takim Bartek przyczynił się by do niej należeć. - Właściwie w tej klasie nie ma żadnej rywalizacji, bo do niej należy tylko Bartek. Sprawia, tak jakby, władzę nad każdym z nas, wprowadza zakazy, czasami rozkłada nasz plan dnia na drobne części żeby osiągnąć określony cel. Jest naszym, jakby to powiedzieć, takim liderem.
- Dlaczego akurat on nim jest? - spytałam. Tomek przez chwilę milczał.
- Skoro jeszcze tego tobie nie powiedział, to ja tym bardziej nie powinienem - odparł. Czarne interesy, od razu na myśl nasunęły mi się różne podejrzenia co do tego. - Można powiedzieć, że był po prostu w dobrym miejscu o odpowiednim czasie.
            Nie spytałam już o co w tym właściwie chodzi. Postanowiłam, że i tak wiem już wystarczająco.
- Bartek jest o tyle dobrym liderem, że nie wykorzystuje swojej władzy i zasięgów do byle jakich zachcianek - zaczął Tomek po chwili ciszy. - Zazwyczaj między nami nie widać tego podziału, a szczególnie on jakoś się nie wywyższa nad innych, co jest naprawdę super z jego strony, bo można z nim normalnie pogadać. Jednak gdy już chce czegoś od nas to bezwarunkowo musimy się do tego dostosować, nie mamy innego wyjścia - odparł. - Ostatnio właśnie wydał pewien zakaz, który niekoniecznie spodobał się Sebastianowi. Zresztą, on w ogóle nie lubi być ograniczany.
- Pewnie nie powiesz mi czego takiego postanowił zakazać?
- Mylisz się - powiedział z cwaniackim uśmiechem. - Poza tym na pewno chciałabyś wiedzieć, w końcu ma to związek z tobą.
           Moje zdziwienie było dla niego wystarczającą odpowiedzią. Zaśmiał się głośno, po czym potrząsnął głową.
- Pomyśl, zakaz, w dodatku związany z tobą - powiedział. Chwilę milczał, a ja w tym czasie myślałam nad tym co to mogło być. Bartek faktycznie krzyczał coś o zakazie, gdy trzymał Sebastiana, ale wtedy nie zwróciłam na to uwagi. Olśniło mnie i Tomek to zauważył. - Dokładnie, zakazał nam się do ciebie zbliżać. Jesteś nietykalna.
           W pierwszych chwilach jeszcze to do mnie nie dotarło. Nie spodziewałam się, że jest w stanie zrobić coś takiego. Zrobiło mi się cieplej na sercu, mając świadomość, że zapewnia mi taką ochronę. W końcu ta "elita" szkolna słynęła z tego, że dręczenie innych to dla nich czysta przyjemność, może
nie wszyscy, ale jednak większość.
- Dlaczego ty się nie stosujesz do niego? - spytałam.
- Tu chodzi bardziej o kontakt fizyczny, wiesz, coś w tym stylu co zrobił Sebastian.
- Więc mogę tobie zaufać i nie pobijesz mnie, po czym spakujesz do worka i wywieziesz gdzieś?
- Gdybym coś takiego zrobił Bartek poobcinałby wszystkie części mojego ciała, które miały styczność z twoim - odparł poważnym tonem. 
            Nagle usłyszałam odgłos wibracji, a po chwili Tomek sięgnął do swojej kieszeni i wyciągnął z niej komórkę. Po odczytaniu wiadomości jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył, co wcześniej uznałam za niemożliwe.
- O wilku mowa - powiedział.  - Przeczytaj co takiego mi przysłał.
            Nim zdążyłam odpowiedzieć Tomek podstawił mi wyświetlacz pod nos, a ja zobaczyłam wiadomość, po której przeczytaniu mój humor się poprawił, a na twarz wkradł lekki uśmiech:
Miej oko na Sebastiana, nie ufam mu. Jeśli tylko znów odważy się ją tknąć inaczej z nim porozmawiam.
- Ta treść to nie jest powód do śmiechu - powiedział Tomek, oczywiście, z uśmiechem na twarzy. Pokręciłam z dezaprobatą głową. - Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale chyba sama widzisz, że nie jesteś mu obojętna.
- A skąd mam mieć pewność, że to nie ty wysłałeś tą wiadomość z jakiegoś drugiego telefonu?
- Nie bądź niemądra - powiedział, śmiejąc się. - Każdy wie, że dwa telefony to niepotrzebna strata pieniędzy, jeśli z obydwóch się korzysta w ten sam sposób i żaden nie służy na przykład do spraw firmowych.
              Pokręciłam delikatnie głową z cieniem uśmiechu na twarzy.
- Wydaje mi się, że w zbliżających się miesiącach będziemy się co raz częściej widzieć - odparł. Pokiwałam głową, zgadzając się z nim. Wyciągnął rękę w moją stronę. - Tomek.
- To takie drętwe i nie pasujące do nastolatków - narzekałam. Tomek spiorunował mnie spojrzeniem i wskazał na wystawioną dłoń. Westchnęłam głośno. - Weronika. 
             Nawet jeśli moje przypuszczenia, że wysłał tą wiadomość z innego telefonu były słuszne to wolałam myśleć, że Bartkowi naprawdę na mnie zależy. Nie. Jemu na mnie zależało i byłam tego pewna. Treść tego esemesa dała mi siłę by przetrwać ten dzień w szkole, poza tym towarzystwo Tomka na niektórych przerwach było tylko na początku uciążliwe.
             Z charakteru i sposobu bycia przypominał mi Fabiana. On też na każdym kroku rzucał jakimiś żartami i dbał o to, żebym była wesoła. Czy mogłam zyskać nowego przyjaciela? Do przyjaźni jeszcze dużo brakowało, do końca mu nie ufałam, ale wszystko zmierzało w tym kierunku. Myliłam się wcześniej co do niego. Ta znajomość nauczyła mnie po raz kolejny, że nie należy ludzi oceniać po wyglądzie i zachowaniu w niektórych sytuacjach.

1 komentarz:

  1. Jak zwykle genialne <3 Cały czas miałam na buzi uśmiech, który z każdą chwilą stawał się coraz szerszy. Niewątpliwie chce więcej wiedzieć o Bartku, jego postać coraz bardziej mnie zachwyca!
    Niecierpliwe czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony